Nasz chomiczek Maciuś był wspaniałym i najukochańszym zwierzaczkiem na świecie. Kiedy Maciuś miał już prawie dwa lata zauważyłem, że zaczął bardzo dużo pic wody. Wcześniej nie dochodził do poidełka prawie wcale, chyba, że nie było jabłek, a teraz pił i pił. Spytałem weta, a pani doktor stwierdziła, że pewnie ma cukrzycę na starość a tego się nie leczy, zaleciła dietę. Trzy dni temu - póltora miesiąca pózniej Maciuś zaczął nagle trochę kuleć i skleiło mu się jedno oko. Przeczytałem u Was, żeby kupić gentamycynę i zakroplić. Następnego dnia wieczorem wprawdzie noga poprawiła się, ale zauważyłem że dostał biegunki. Rano poszedłem do weta - a pani doktor przepisała tylko jakiś nitro... na wstrzymanie. Ok. 16-tej obudziłem go by zakroplić mu oko, i zauważyłem, że biegunka zrobiła się prawie wodnista i miał mokry ogon. Pojechałem do innej lecznicy, żeby się spytać, a oni powiedzieli, że trzeba go przywiezć i że to lekarstwo nic mu nie da. Ale oni już zamykali bo było pózno, więc kazali rano. Kiedy wróciłem do domu chomik spał. Kiedy wieczorem probowałem go obudzić, stwierdziłem, że jest nieprzytomny. Szybko zawiezliśmy go do lecznicy całodobowej (na Sienkiewicza 25 w Lodzi). Kiedy wet go zbadał, okazało się, że ma duży guz w jamie brzusznej, najprawdopodobniej na nerce i spowodował ucisk na jelita - stąd biegunka. To mogło byc roponercze, albo rak - tak swierdził wet - wyraznie wyczuł jedną nerkę normalnych rozmiarów, a drugą jak mirabelka. Chcieliśmy go ratować. Lekarz dał mu zastrzyki i nawadniające i inne. Powiedział, że jeśli uda się go reanimować, zrobi mu jutro operację i usunie guza. Ale dawał niewiele szans. Wróciliśmy do domu, chomik był chłodny, więc żona trzymała go rękach w ciepłym miejscu by go ogrzać. Po godzinie zaczął robić się ciepły i szybciej i normalniej oddychał, a po chwili nawet zaczął ruszać noskiem i wąchać rękę żony. Myśleliśmy, że wraca do życia, a nagle zaczął skrzeczeć, dostał drgawek i po kilkuminutowych cierpieniach zdechł na rękach żony. Było mi tak przykro, że tylko przedłużyliśmy mu cierpienie, gdybym go nie obudził, może zasnąłby spokojnie i miał lżejszą śmierć. Placzemy po nim cały czas, i nie mogę się pogodzić z tym, że nikt nie potrafił nam powiedzieć, że to wzmożone pragnienie może byc spowodowane guzem, codziennie brałem go w ręce i nic nie wyczułem, a Maciuś do ostatnich chwil życia był aktywny, chciał biegać i nie przypuszczałem, że może być chory
|